Koło Łowieckie OSTOJA z siedzibą w Rudach powstało w 1947 r. a więc przed 67 laty jako Towarzystwo Łowieckie HUTA POKÓJ. Od czasu jego powstania minęła omal epoka i to nie w sensie ilości czasu który upłynął ale w sensie zmian które minione lata przyniosły. Te zmiany zagubiły wiele dokumentów, zatarły ludzką pamięć, zmieniły ludzi, zmieniły otoczenie w którym działamy, jednym słowem, praktycznie uniemożliwiły zapisanie historii koła jako kompletnego katalogu zdarzeń. Przeglądając listę Kolegów którzy przeszli już do Krainy Wiecznych Łowów z pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że poza jednym wyjątkiem, pamiętam każdego z nich - z każdym z nich polowałem, rozmawiałem, każdego pamiętam jako zamknięty już kawałek historii, również mojego życia.
Jak więc uczciwie zapisać historię koła, skoro każdy z nas zapewne pamięta ją inaczej?, skoro każdy z nas przeżył ją inaczej? Napiszę ją po prostu tak jak sam ją pamiętam i to nie od strony suchych faktów ale raczej od strony emocji, zadań i zmian które przez te kilkadziesiąt lat mogłem obserwować i które uważam za ważne. Jestem pewien, że historii Koła Łowieckiego „OSTOJA” w Gliwicach można by napisać wiele i każda z nich mogłaby być prawdziwa oraz warta opublikowania na stronie. Poniżej moja.
Poluję od 1972 roku - od początku w „Ostoi”. Egzamin selekcjonerski zdałem w 1978 r. ale koło i nasze obwody pamiętam od początku lat sześćdziesiątych bo wtedy zacząłem z Ojcem jeździć na polowania. Pamiętam małą wioskę Kotlarnia zagubioną w pod gliwickich lasach, gdzie po strzelonego jelenia jeździło się wozem zaprzężonym w starego konia przez dziurawy i ledwie się kupy trzymający, drewniany most na Bierawie. Pamiętam bezkresne, jak mi się wtedy zdawało, wrzosowiska na starym pożarzysku czy trudne do przejścia drogi zarośnięte do wysokości piersi trzcinnikiem, otoczone gęstymi sosnowymi młodnikami w których aż gotowało się od szalejących byków. Pamiętam tą atmosferę tajemnicy spowijającą ówczesną knieję i nadającą łowiectwu czar, z którego już tylko pozostały mgliste wspomnienia. Cóż, to jeden ze skutków upływającego czasu i zmian który on przyniósł.
Rok 1947, rok powstania koła, to czas kiedy na Śląsk, ciężko okaleczony przez niedawno zakończoną wojnę napłynęli z całej Polski, również z Kresów, ludzie, aby zacząć nowe życie. Ci ludzie stworzyli dzisiejsze Koło. Byli wśród nich luminarze ale też parobczaki władzy ludowej, przedwojenni i powojenni inteligenci, rolnicy, robotnicy, artyści, leśnicy, również „ludzie znikąd”, jednym słowem pospolite ruszenie rozpoczynające budowanie Polski powojennej. Z tamtego czasu mało jest wiarygodnych informacji a w mojej pamięci pozostała szczególnie postać Dionizego Błaszczyńskiego, na co dzień dentysty pracującego w Rudach a na stałe mieszkającego w Rudzie Śląskiej, który „łowczował” kołu przez wiele lat i w latach sześćdziesiątych był prawdziwym królem naszego łowieckiego światka. To królowanie miało zresztą bliżej nie określone ale skutecznie działające korzenie w znajomości skromnego dentysty z możnymi ówczesnego świata. Na rykowiska w naszym rudzkim obwodzie przyjeżdżał „sam” Piotr Jaroszewicz, co władzę łowczego czyniło prawie nienaruszalną.
Płynęły lata i nieco egzotyczny z dzisiejszej perspektywy stan osobowy naszego koła stopniowo się docierał choć nie bez napięć, które ogniskowały się zwykle w czasie burzliwych zebrań koła. Krewcy nemrodzi w czasie ich trwania prowadzili prawdziwe wojny, okresowo na granicy „rozlewu krwi”. Wojny to były zwykle o przysłowiową pietruszkę ponieważ w owym czasie oba obwody dzierżawione przez koło obfitowały zarówno w drobną jak i grubą zwierzynę dającą każdemu szansę na upust łowieckiej pasji. W czasie sierpniowych polowań na kaczki padała bez większego trudu ponad setka sztuk, piękne rykowiska we wrześniu, dobre stany bażanta i zajęcy w czasie jesiennych i zimowych polowań, wszystko to pozwalało w czasie łowieckich emocji zapomnieć o drobnych codziennych swarach ale też o siermiężnej, PRL-owskiej rzeczywistości.
W latach sześćdziesiątych, koło decyzją administracyjną straciło część odwodu żorskiego, tzw. Hetmaniok, na rzecz powstającej w Czarnych Dołach bażantarni Lasów Państwowych. Po bażantarni nie ma już prawie śladu a Hetmaniok przeszedł w zarząd KŁ Leśnik z Kobióra. Lata siedemdziesiąte sprowadziły, z kolei na obwód rudzki, nieszczęście w postaci wybudowania na terenie leśnictwa Kotlarnia i Lubieszów kopalni odkrywkowej eksploatującej złoża piasku na rzecz dynamicznie rozwijającego się w okresie „Propagandy Sukcesu” przemysłu węglowego. Pod topór poszło wtedy ponad 1000 ha lasu w którym zaczynałem moją łowiecką przygodę. Na szczęście, dzisiaj kopalnia kończy swój żywot a wyrobisko zostanie zalane, dając ponad 900 ha powierzchni wody, co z pewnością stworzy wspaniałe warunki dla rozwoju ptactwa wodnego jak również poprawi jakość otaczającego zalewisko lasu. Największe jednak piętno na naszym rudzkim obwodzie, jak również na historii koła, wycisnął gigantyczny pożar lasu w 1992 r. Pożar rozpoczął się na zachodniej granicy naszego obwodu i strawił ponad 9000 hektarów lasu, w tym około 6000 ha na naszym terenie. Był to największy pożar lasu w historii polskiego leśnictwa i w owym czasie największy pożar lasu w Europie. Sam pożar jak i jego skutki zrujnowały środowisko naturalne, zdziesiątkowały zwierzynę ale jednocześnie rozpoczęły ogromne prace na rzecz odbudowy lasu, które po 20 latach wysiłku doprowadziły do całkowitego przebudowania struktury drzewostanów i stworzenia sieć pasów przeciwpożarowych obsianych trawą i krzewami które znakomicie, również dzięki pracy myśliwych, poprawiły bazę żerową i warunki życia dla zwierzyny.
Przemianowanie koła na Koło Łowieckie „OSTOJA” w Gliwicach przeprowadzono w 1987 r., a przeniesienie siedziby koła do Rud nastąpiło w 2013 r., jednak już od roku 2001 rozpoczęto duże zmiany, które ukształtowały obecny obraz koła. W latach 2001 – 2010 przeprowadzono duże inwestycje zwiększające znacznie potencjał koła oraz pozwalające na prowadzenie intensywnej gospodarki łowieckiej. Wybudowano za własne środki Bazę Dziczyzny oraz stworzono sieć punktów skupu pracujących na jej rzecz. Wydzierżawiono od nadleśnictwa Rudy ponad 100 ha pasów przeciwpożarowych w lesie, na zagospodarowanie których zaczęto skutecznie pozyskiwać środki unijne. Za uzyskane z inwestycji i dotacji unijnych środki wyremontowano i powiększono zaplecze techniczne i magazynowe w Rudach, a w 2013 r. zakupiono od nadleśnictwa całą, dotychczas dzierżawioną działkę z istniejącymi zabudowaniami. Zakupiono też dodatkowy traktor, Unimoga, sprzęt rolniczy. W Rudach kupiono ponad 1 ha ziemi z myślą o wybudowaniu siedziby koła, wydzierżawiono ponad 8 ha gruntu na Stanach które zagospodarowano dla zwierzyny. W obwodzie żorskim, w dolinie rzeki Pszczynki, na zakupionym terenie wykopano prawie 1 ha stawu którego obrzeża obsadzono krzewami i drzewami tworząc wspaniałą ostoję dla zwierzyny. Ze znaczących z perspektywy czasu inwestycji koła trzeba też wspomnieć o udanej introdukcji daniela w Lesie Baranowickim w obwodzie żorskim w 1987 roku. Po 20 latach od tego momentu strzelamy na terenie obwodu ponad 50 sztuk tego ciekawego zwierza.
Sporo się mówi o polskim modelu łowiectwa - jedni ganią, inni wychwalają pod niebiosa. Obie strony używają zwykle argumentów emocjonalnych, niby prawnych a zwykle powierzchownych i często abstrahujących od obiektywnej rzeczywistości. Myślę, że warto pokazywać nasze koło jako przykład tego, że polski model łowiectwa naprawdę działa. Przez dziesięciolecia nauczono zespół zupełnie różnych ludzi funkcjonowania w ramach zadania opisanego Statutem Koła i Prawem Łowieckim, jednym słowem nauczono ich praktycznej, stosowanej demokracji. Nauczono ich dbać o powierzony majątek wspólny i utożsamiać się z zadaniem które realizują, nauczono ich łowiectwa a nie tylko wykonywania polowania, zaprzęgnięto ich do realizacji zadań ekologicznych na dużą skalę. Nasze koło łowieckie stało się prawdziwa kuźnią demokracji choć przecież nie zawsze droga była gładka i to właśnie, choć może to niektórych zaskoczy, uważam za największą zdobycz i największą wartość czasu minionego.