Goniec Górnośląski z roku 1960

Dodano: 27.09.2014.

Oto kolejna perełka nadesłana przez Janusza Skąpskiego. To artykuł o naszym Kole, zamieszczony w tygodniku Goniec Górnośląski - nr 5 z 29.01.1960 r.

Aby przeczytać oryginalny skan, należy kliknąć na miniaturkę i maksymalnie powiększyć zdjęcie (znacznik w prawym górnym rogu - wyjście Esc). Warto to zrobić, aby obejrzeć zdjęcia, natomiast samo czytanie łatwiejsze będzie z tekstu przytoczonego poniżej:

Andrzej Otrębski


 

 

 

Donośny głos rogu łowczego dr Dionizego Błaszczyńskiego oznajmił, że wszyscy myśliwi są już na stanowiskach. Jak echo odpowiedział mu z oddali drugi róg. To ruszyła nagonka. Zastygamy w pełnym napięcia oczekiwaniu. Mijają minuty. Nagle - głuchą ciszę przerywa jakiś szelest. Stojący opodal myśliwy podnosi powoli lufę dubeltówki. Fotoreporter - aparat. Po chwili w trójkę uśmiechamy się do siebie zawstydzeni: nie, to jeszcze nie „on” - to śnieg strącony wiatrem ze świerka. „On“ - gruby zwierz - robi większy hałas.

Gdzieś niedaleko pada strzał. Po chwili drugi. Nie wiem, czy paść na ziemię, czy przycisnąć się do drzewa. Patrzę na kolegę. Ten kręci się to w lewo, to w prawo, to jakby chciał tym aparatem do dzika strzelić. Chwilę potem słychać naprawdę jakieś łamanie gałęzi, jak gdyby ktoś zderzył się, z drzewem, potem jakieś pohukiwania... Patrzę okrągłymi oczami to na łowczego to w gąszcz leśny. Ale widzę, że wszystkie lufy widocznych na linii myśliwych obróciły się o 180 stopni i skierowały w przeciwną stronę lasu. To mnie uspokaja lecz jednak intryguje. Cóż, pytać jednak nie wolno. Dopiero po drugim rogu.

* * *

Kiedy milknie echo myśliwskiego rogu, dowiaduj się wielu ciekawych rzeczy. Otóż to, cośmy przed chwilą robili, to się nazywa „miot“. Miot to jest pewien cykl polowania. A więc: obstawienie jakiejś, przeważnie prostokątnej powierzchni lasu przez myśliwych, ustawienie wzdłuż jednego z boków nagonki, zasygnalizowanie rogiem myśliwskim, że wszystko gotowe, ruszenie nagonki, odstrzelenie „wymiecionej” z lasu zwierzyny, danie sygnału, że już gotowe i zebranie się w uprzednio oznaczonym punkcie, wszystkich myśliwych oraz naganiaczy z ustrzeloną zwierzyną.

To, co trzaskało i hukało w lesie to byli naturalnie chłopcy z nagonki. Kiedy myśliwi słyszą odgłosy nagonki odwracają się o 180 stopni i strzelać mogą tylko w przeciwną stronę.

Wróćmy jednak do tego pierwszego miotu. Otóż jeden z dwóch usłyszanych strzałów był celny. To Antoni Kmieć z zaproszonego na polowanie Kółka Łowieckiego „Bór“, z Wirka ustrzelił 70 kilogramową „loszkę”. „Loszka” to samica dzika. Po przytaszczeniu „loszki“ na miejsce zbiórki łowczy dekoruje go gałązką świerka i życzy dalszych celnych strzałów.

W drugim miocie pada drugi dzik. Też 70 kilogramowa „loszka“. Trafia ją Jan Skąpski - gość z Nowego Sącza.

Trzeci miot oczarowuje mnie. Stoimy na „flance* tj. na jednym z rogów prostokąta od tej strony, od której wychodzi nagonka. Nie wolno palić, gdyż wiatr wieje w tę stronę, z której spodziewamy się wyjścia zwierzyny. Okropnie marzną mi nogi. Drżę, ale milczę posłusznie.

Nagle stojący obok myśliwy Jan Szołtysek pada na ziemię, doskakuje do biegnącego wzdłuż leśnej drogi rowu i schylony sunie błyskawicznie naprzód. Dopiero teraz zauważam, że prostopadle do rowu od prawej strony pędzi polaną piękna sarna. Szołtysek nagle staje, wypręża przykłada dubeltówkę do ramienia i strzela. Sarna staje dęba, ale daje jeszcze kilka susów. Po chwili jednak pada na śnieg. Chcemy biec, ale myśliwy daje o nam ruch ręką. że jeszcze nie wolno. Czekamy na głos rogu. Po pół godzinie, drżąc ze zniecierpliwienia możemy wreszcie obejrzeć zdobycz. Tu dopiero pierwszy raz w życiu dowiaduję się, że między samą a jeleniem jest taka różnica jak między krową a kozą. To nie była sarna. To była łania, czyli samica jelenia.

Na kolejnym miocie jesteśmy świadkami dziwnego wypadku. Po ruszeniu nagonki, ponad czubkami niskich sosenek widzimy szybko przesuwające się rogi jelenia. Wyskakuje na polankę opodal naszego stanowiska. Myśliwy sędzia Zygmunt (Imek - wyjaśnienie A. O.) Skąpski jednak nie strzela. Jestem wściekły.
- Spudłował pan, panie sędzio - śmieję się z myśliwca kiedy wracamy na miejsce zbiórki.
- Ten byk jest pod ochroną - odpowiada zimno myśliwy, lecz widząc widocznie moją niezbyt mądrą minę wyjaśnia - Strzelamy tylko pewne okazy degeneratów. Jest nas tu grupa myśliwych t. z.w. selekcjonerów. Tylko my mamy prawo strzelać do byków. Nim strzelam do byka oceniam jogo wiek i patrzę na rogi. Jeżeli stwierdzę jakikolwiek niedorozwój poroża - wtedy strzelam.
- No dobrze, ale jak pan się nauczył oceniać wiek?
- Spojrzałem kiedyś na jedną z moich fotografii kiedy miałem lat 40, później na drugą kiedy miałem 20. Od tego czasu odróżniam starego od młodego...

W ostatnich dwóch „miotach” padają jeszcze dwa jelenie. Autorem jednego z celnych strzałów był Jan Sodoma z hutniczego kółka.

* * *

Ściemnia się. Wracamy. Na obiad do gospody myśliwskiej w Rudach Wielkich wiezie nas gorący entuzjasta sportu myśliwskiego, od wielu lat wierny współtowarzysz myśliwych, kierowca Józef Ucherek. Sam nie strzela, ale szalenie lubi patrzeć jak to oni robią.

W czasie pochłaniania drugiego kotleta, ktoś zadaje zagadkę: „Chodzi po lesie i trąbi. Kto to?
- Łowczy! - wołam.
- Ale skąd. To Marek - wśród salwy śmiechu pada odpowiedź.
- Marek chodzi i trąbi z butelki gorzałkę.
Śmiejemy się serdecznie. Ale to tylko żart. Myśliwego na polowaniu nie namówisz nawet na łyk wódki. Potem - to co innego...


Podpis pod pierwszym zdjęciem:
Losowanie stanowisk. Widoczna w rzędzie pani, to Anna Błaszczyńska. W naszym województwie są tylko dwie kobiety uprawiające ten piękny sport. Pani Anna jest ponadto jedyną na Śląsku kobietą - myśliwym, uprawnionym do odstrzału selekcyjnego

Podpis pod drugim i trzecim zdjęciem:
Oto najlepszy strzelec hutniczego kółka - Alfred Marek. W obecnym sezonie p. Marek upolował 11 jeleni i 1 dzika. O wysokiej klasie jego strzałów świadczą dwa „dublety” w tym sezonie. „Dublet” to położenie dwóch jeleni, dwoma następującymi po sobie strzałami. W swej karierze myśliwego p. Marek ustrzelił 40 jeleni, 4 samy i 3 dziki. Na zdjęciu po prawej: pierwszy łup dzik Antoniego Kniecia (oznaczonego krzyżykiem).

 

 

 

 

Logowanie do ...::: Panelu :::...

Prawa autorskie

Wszelkie elementy serwisu (teksty, zdjęcia, filmy, grafika) podlegają przepisom ustawy z 4.02.1994. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody jest zabronione.

Pogoda w obw. 134 - Rudy
Pogoda w obw. 158 - Kryry
Wizyty na stronie
Dzisiaj47
Wczoraj199
W tym tygodniu411
W tym miesiącu1545
Ogółem615725

Obecnie na stronie

1
Online