Z wyżłem na ptactwo

Autor: Zbigniew Ciemniewski. Publikacja - "Sezon" - Luty 2016.

W powszechnym przekazie w Polsce dominuje opinia, że nie ma na co u nas polować z wyżłami, stąd postępuje i będzie postępował zmierzch tej grupy psów myśliwskich. Czy polska rzeczywistość łowiecka naprawdę skazuje na marginalizację polowania z wyżłami czy może, jak to często bywa, nie potrafimy dostrzec wartości tego polowania oraz potencjału naszych łowisk, zagonieni wykonywaniem planów odstrzału dzików czy jeleni, będących podstawą egzystencji większości kół łowieckich?

Jestem członkiem Polskiego Związku Łowieckiego od 1972 roku, a więc już ponad czterdzieści lat. Wcześniej, przez wiele lat młodości „przed łowieckiej” brałem udział w polowaniach Ojca, aktywnego myśliwego, wieloletniego Łowczego Wojewódzkiego w Katowicach, w czasach gdy istniały jeszcze „wielkie województwa”. Ojciec aktywnie polował zarówno na grubą jak i na drobną zwierzynę, jednak jego prawdziwą pasją było polowanie z legawcem. W ówczesnym województwie katowickim były wspaniałe stany kuropatw i kaczek oraz całkiem dobre bażantów, stąd w moich młodzieńczych wspomnieniach łowieckich dominują obrazy z sierpniowych kaczek, wrześniowych kur i jesiennych polowań na koguty. Tak się do tego szczęśliwie złożyło, że koło w którym polowałem i poluję do dnia dzisiejszego, grubą zwierzyną stoi, więc i ta, „druga noga” łowiectwa była i jest częścią mojego łowieckiego życia. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, aby pokazać, że to o czym chcę napisać jest dobrze zakotwiczone w łowieckiej rzeczywistości Polski w ostatnich dziesięcioleciach. Z moimi wyżłami miałem też szansę zapolować w łowiskach ukraińskich, białoruskich czy szwedzkich, a udział w konkursach za granicą, był okazją do zobaczenia wielu łowisk niemieckich, austriackich, czeskich czy słowackich. Jest więc również punkt odniesienia dla sytuacji na naszym krajowym podwórku.

Najpierw parę liczb, przy pełnej świadomości tego, że wszelkie statystyki, w tym łowieckie, są tylko pewnym przybliżeniem rzeczywistości, a nie jej wiernym obrazem. Zgodnie z opracowaniem Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu za sezon 2014/2015 oraz początek sezonu 2015/2016 stan bażanta, kuropatwy i dzikiej kaczki oraz ich pozyskanie kształtowało się w obwodach dzierżawionych w następujący sposób:

   Plan na 2014/2015   Pozyskanie   Stan 30.03.2015   Plan na 2015/2016 
Bażant 170178 80899 483956 176987
Dzika kaczka 265868 101545 - 260141
Kuropatwa 8300 799 272450 7517

Jak to pozyskanie rozkładało się w poszczególnych województwach, bo tak konstruowana jest statystyka? Nie chcę czytelnika zanudzać nadmiarem szczegółów, wymienię więc jedynie w kolejności te województwa, gdzie pozyskanie bażanta i kuropatwy było największe. Liderem jest z pewnością Małopolska, potem kolejno mamy województwa świętokrzyskie, śląskie, łódzkie, mazowieckie, wielkopolskie, lubelskie i podkarpackie. Jednym słowem, centralna i południowa oraz południowo-wschodnia Polska. Pozyskanie dzikiej kaczki rozkładało się na całą Polskę, choć tutaj również wymienione wyżej województwa były w ścisłej czołówce.

Czy to dużo czy mało? Najpierw pytanie czy podane liczby wiernie opisują rzeczywistość? Wydaje mi się, że raczej nie i szczególnie jeżeli chodzi o bażanta i dziką kaczkę są zaniżone. Zarówno jeżeli chodzi o wielkość inwentaryzacji, ale przede wszystkim, jeżeli chodzi o wielkość pozyskania. Trzymajmy się jednak tej statystyki. Jeżeli przyjmiemy bardzo szacunkowo, i chyba raczej na wyrost, że wynik ten powstaje dzięki zaangażowaniu w polowanie na wymienione gatunki ptactwa łownego 20%, spośród wszystkich polujących w Polsce, to na 1 myśliwego przypada średnio pozyskanie 8 sztuk w sezonie. Jeżeli potrafilibyśmy zrealizować założony plan odstrzału, to ta liczba zwiększa się do 16 sztuk/myśliwego w sezonie. Mówimy tutaj o wartościach średnich, co jak wiadomo, nie opisuje bardzo różnych warunków w poszczególnych kołach czy okręgach łowieckich. Znam wiele kół na południu Polski, gdzie strzela się od 200 do 800 bażantów w sezonie, a pojedynczy myśliwy ma na rozkładzie po kilkadziesiąt ptaków. Nawet w moim kole, gdzie strzelamy do 150 kogutów w sezonie, pozyskanie koncentruje się głównie w rękach tych, którzy mają sprawnie pracujące, dobrze ułożone psy, a są to pojedyncze osoby.

Czy mamy na co polować z wyżłem w Polsce, zakładając głównie jego wielostronne wykorzystanie, a więc pracę jedynie w polu i na wodzie? Liczmy dalej. Jeżeli w planie odstrzału na 2016 r. mamy przewidziane pozyskanie 444 545 (czterysta czterdzieści cztery tysiące 545/1000) sztuk ptactwa to zakładając, że każdy z naszych wyżłów podniesie średnio 20 sztuk w sezonie, potrzebujemy 22 tysiące psów! Pytanie, które powinniśmy sobie raczej postawić brzmi więc tak – czy mamy dostateczną ilość ułożonych do polowania na ptactwo wyżłów? Tego niestety nie wiemy, gdyż nie są prowadzone żadne prawdziwe statystyki tego rodzaju, co jak wiadomo, wynika m.in. z braku kryteriów pozwalających takie statystyki prowadzić. Jeżeli zajrzeć do wykazu wydanych certyfikatów użytkowości, który jest prowadzony przez Związek Kynologiczny w Polsce na potrzeby wystaw, w oparciu o wyniki z konkursów prowadzonych przez PZŁ, to znajdziemy w wykazie za 2014 r. 37 wyżłów, z których jedynie 15 uzyskało dyplom na konkursie wielostronnym oceniającym przygotowanie psa do praktycznego polowania. Komentarz raczej zbyteczny.

Wróćmy do pytania postawionego na początku – czy mamy na co polować z wyżłem w polskich łowiskach? Prosta odpowiedź brzmi – tak, mamy. Problem, z mojej perspektywy, mamy zgoła inny, a mianowicie, dlaczego nie mamy dostatecznej ilości ułożonych do polowania na ptactwo wyżłów?, dlaczego nie potrafimy skutecznie z nimi polować?, i wreszcie, dlaczego tak mało na ten temat rozmawiamy?

Jaki mamy punkt odniesienia? Proponuję najprostszy z możliwych – sąsiedzi. W Niemczech, w poprzednim sezonie, 370 tysięcy niemieckich myśliwych, mających do dyspozycji dziesiątki tysięcy psów o sprawdzonych cechach użytkowych, strzeliło nieco ponad 80 tysięcy bażantów (dane ze strony internetowej DJV). Tak, tak nie mylę się. Proszę sobie wyobrazić, że corocznie na niemiecki rynek trafia 1200 szczeniąt wyżła niemieckiego krótkowłosego i trzy razy tyle wyżłów szorstkowłosych, nie licząc innych ras wyżłów, też chętnie wykorzystywanych w niemieckich łowiskach. Tymczasem, w niemieckich, czeskich i słowackich łowiskach poluje się głównie na wolierowego bażanta i to na obszarze miniaturowych łowisk  i nasi południowi i zachodni sąsiedzi pomarzyć jedynie mogą o możliwościach, które dla prawdziwego miłośnika polowania z legawcem stwarzają polskie obwody, zarówno jeżeli chodzi o ilość ptactwa łownego, jego jakość ale też warunki do polowania wśród rozległych przestrzeni łowisk. Warto pokazywać tą wartość polskiego łowiectwa, warto również cierpliwie uczyć młode pokolenie myśliwych polowania z legawcem na ptactwo, odbudowując zanikającą już niestety tradycję. W następnym tekście opowiem o swoim doświadczeniu z polowania z wyżłem na bażanty.

 

Logowanie do ...::: Panelu :::...

Prawa autorskie

Wszelkie elementy serwisu (teksty, zdjęcia, filmy, grafika) podlegają przepisom ustawy z 4.02.1994. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody jest zabronione.

Pogoda w obw. 134 - Rudy
Pogoda w obw. 158 - Kryry