Autor: Andrzej Otrębski. Publikacja - "Sezon" - Sierpień 2015.
W poprzednim odcinku wymieniłem różnorodność bukietów zapachowych oraz odcieni i nut smakowych, jakich możemy się spodziewać próbując różnych gatunków Single Malt. Myliłby się jednak ten, kto ma nadzieję, że raz spróbuje i już poczuje...
Dość łatwo rozpoznać ślady dymne lub waniliowe, czy karmelowe, ale wyczuć pozostałe, to już jest sztuka. Zaś zgłębienie zmian smaków w miarę rozpływania się whisky po języku i podniebieniu to prawdziwa poezja, której zwieńczeniem są różne posmaki pojawiające się i zanikające po przełknięciu trunku.
Obiecałem też napisać, jak rozpoznawać poszczególne aromaty i smaki whisky. Dzisiaj jest to znacznie łatwiejsze, niż w czasach, kiedy ja się tego uczyłem (lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku). W Internecie można znaleźć zaproszenia na degustacje, na których fachowcy nie tylko uczą rozróżniać smaki whisky, ale też pomagają dobrać najbardziej odpowiadające nam gatunki. No, zagalopowałem się trochę... U nas, nie na wszystkich degustacjach tak jest, bowiem często celem jest namówienie klienta na zakup tego, co „fachowiec” ma do sprzedania. Ale w Szkocji? Proszę bardzo! Tam, na specjalnie organizowanych wycieczkach „Szlakiem whisky” można się naprawdę wiele nauczyć.
Jeżeli jednak ktoś nie bardzo wierzy w nasze rodzime degustacje lub nie ma ochoty na szkockie wojaże, może spróbować tak, jak ja próbowałem ponad 20 lat temu. Do tego niezbędny będzie zakup książki. Ja polecam „Mini Encyklopedię Whisky”, którą można dziś nabyć jedynie na Allegro lub w antykwariatach. Mimo tego ograniczenia, kupić ją jest naprawdę łatwo. Polecam tę pozycję nie tylko z uwagi na jej miniaturowe rozmiary, ale też z uwagi na fachowo napisaną, bogatą treść. Zresztą, u nas nie wydano innej tak dobrej, ale jeżeli ktoś czyta po angielsku, to wybór jest podobno niemały. Ciąg dalszy będzie w miarę dokładnym opisem moich początków smakowania wody życia. Dla lepszego zrozumienia tamtych czasów przypomnę, że w sklepach był znikomy wybór gatunków whisky Single Malt, a tylko czasem pojawiały się one w najlepszych restauracjach. Ale nawet dziś, kiedy to można kupić u nas prawie każdą butelkę, ja namawiam do próbowania właśnie w restauracjach. Dlaczego? Ano, bo można tam za jednym razem spróbować kilku gatunków, a trudno przecież od razu kupować kilka butelek i to w dodatku wtedy, gdy nie wiemy co nam zasmakuje.
No więc mamy książeczkę. Zaczynamy!
Lata 90. - już wiem, że lubię whisky, ale o niej samej wiem jeszcze niewiele. Do tej pory pijałem najczęściej koniaki, które są znacznie uboższe w smaki.
Jestem na delegacji w Warszawie. Wieczorem, w dobrej restauracji zauważam kilka gatunków whisky Single Malt, a nie mam ze sobą książeczki. Zamawiam jednak pierwszą szklaneczkę i dzwonię do żony. Literuję nazwę, żona znajduje opis i czyta mi, co powinienem w tej whisky wyczuć (jest kilka smaków). Dopiero wtedy próbuję. Myślicie, że odróżniam wszystkie smaki? Gdzie tam! Z tego, co usłyszałem, czuję tylko lekki dymny aromat. Nie poddaję się jednak. Zamawiam drugą. I znowu telefon do żony. Teraz jest lepiej, bo czuję różnicę, ale żeby wszystkie smaki? Bez przesady! No to trzecia. I chyba jeden smak odróżniam! Aby się upewnić, wracam do pierwszego gatunku. Tak, coś odróżniam! Ale na tym koniec! Nie próbuję czwartego gatunku i to wcale nie z powodu ilości alkoholu. Nie mam już pieniędzy...
Kolejna okazja nadarza się na delegacji w Kielcach. Kto pamięta końcówkę lat 90., ten wie jaki wielki biznesmen działał wtedy w Kielcach. A jaką miał tam restaurację! Niestety znowu nie miałem książeczki. Więc znowu przy każdej szklaneczce telefon do żony i znowu szukanie wyczytanych smaków.
Potem były kolejne wyjazdy, kolejne lekcje z książeczki, aż wreszcie poczucie i przeżycie pięknego, długiego finiszu. A co to określenie znaczy, opiszę w następnym odcinku.
Dużo miałem wtedy delegacji. Firma była bogata (moja własna firma), więc jedynym ograniczeniem był ciągle niewielki wybór gatunków Single Malt. Wiedziałem już jednak jaki charakter whisky lubię najbardziej i mógłbym kupować już całe butelki. Gdyby tylko wtedy były. Dziś są! I w restauracjach, i w sklepach. Trzeba tylko chcieć. A jeżeli się chce, to trzeba nauczyć się smakować oraz wyczuwać co trzeba i wtedy już można wybierać swoje ulubione smaki, i aromaty, i charaktery.
Jest to proces ciągły i zmienny w czasie. I to zarówno w czasie pojmowanym jako pora dnia, bo co innego odpowiada nam u progu sennego poranka, co innego w trakcie pełnego wigoru dnia, co innego zaś u schyłku rozmarzonego wieczora, jak i w czasie dłuższym, gdy powoli dojrzewa w nas artysta koneser. A ten dłuższy okres czasu może trwać i zmieniać nasze preferencje przez lata całe, bo dobrego whisky nie pija się ani często, ani dużo. Ale wraca się do niego i na nowo odkrywa się znane już gatunki czy też poznaje się kolejne i tak można bez końca, czego naprawdę wszystkim życzę.
Andrzej Otrębski - 2015
Wszelkie elementy serwisu (teksty, zdjęcia, filmy, grafika) podlegają przepisom ustawy z 4.02.1994. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody jest zabronione.