Część IV
Prawo łowieckie
Zapewne większość ludzi poszukując jednoznacznej, a najlepiej prostej, definicji pojęcia „prawo” dozna kolorowego zawrotu głowy. Sprawa nie jest wcale prosta. Niedawno słyszałem ciekawą rozmowę z wybitnym fizykiem, który przywołał wypowiedź Tomasza z Akwinu dotyczącą pozornie równie oczywistego pojęcia jakim jest czas. Św. Tomasz powiedział, że „.. co to jest czas wszyscy wiedzą, do czasu, kiedy dostaną takie pytanie …”. Do mnie, na użytek tego tekstu, trafia proste określenie tego czym jest prawo. Brzmi ono - prawo jest zespołem reguł ustanowionych bądź uznanych przez odpowiednie organy państwa, które poparte są przymusem państwowym. Myślę, że prawo łowieckie, o którym chcę pisać, dobrze wpisuje się w to określenie. W naszym (myśliwych) przypadku ten zespół reguł określa przestrzeń dla realizacji zadania jakim jest łowiectwo. Prawo łowieckie, jako zbiór zasad kształtowanych przez pokolenia, budowanych na doświadczeniu wspólnoty może i powinno być traktowane jako niematerialne dobro kultury zgodnie z brzmieniem artykułu 2 Konwencji UNESCO.
Parę lat temu zadałem sobie trochę trudu odwiedzając warszawskie Archiwum Akt Nowych. Celem mojego wyjazdu była próba znalezienia nazwisk ludzi/zespołu który był autorem powojennego Prawa Łowieckiego. Niestety, zasoby archiwalne do których udało mi się dotrzeć nie dały odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Trudno. Jedno jest pewne, przez kilka lat po wojnie polowaliśmy w oparciu o przedwojenną ustawę z 1927 r., natomiast od 1952 r. Dekret podpisany przez Bolesława Bieruta rozpoczął nowy rozdział w polskim prawie łowieckim. Współczesne polskie łowiectwo zorganizowane jest w oparciu o Ustawę Prawo Łowieckie z 13.10.1995 z późniejszymi zmianami i Statut PZŁ zatwierdzony w czasie XXI Krajowego Zjazdu Delegatów 2 lipca 2005 również z późniejszymi zmianami. Mamy więc długoletnie doświadczenie, zarówno jako myśliwi, jako koła łowieckie, jak też cały Związek w aktywności pod zarządem ówczesnych rozstrzygnięć formalnych. Od ponad 2 lat, po orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego rozpoczął się nowy rozdział dyskusji nad polskim prawem łowieckim. Dyskusja toczy się dosyć niemrawo, a w łowieckich mediach w zasadzie jest niewidoczna. Niech mój głos będzie próbą jej ożywienia.
W kolejnym tekście spróbuję odnieść się do konkretnych propozycji zawartych w dyskutowanym obecnie w Sejmie rządowym projekcie. Obecnie skupię uwagę na sprawach natury bardziej ogólnej.
Czego oczekujemy od naszego prawa łowieckiego? Jak ma być zorganizowane łowiectwo w Polsce? Jak ma wyglądać współcześnie polski model łowiectwa z którego jesteśmy tak dumni?
Może najpierw parę słów o najważniejszych cechach polskiego modelu łowiectwa. Podstawową jego cechą jest to, że oddzielono zadania realizowane przez łowiectwo oraz samo wykonywanie polowania od własności ziemi. W jasny sposób pokazano w zapisach prawa, że zadania które realizują myśliwi nie są traktowane jako poszukiwanie kolejnego pożytku z ziemi, są one natomiast formą zarządzania wspólną własnością z jakiej uczyniono populacje dziko żyjących zwierząt łownych. Drugim fundamentem naszego porządku prawnego jest przekazanie całości zadań w zakresie tego zarządu w ręce samorządu myśliwych. Zarząd ten pozostaje oczywiście pod nadzorem państwa, o czym zresztą będę szerzej pisał w dalszej części. Konsekwentnie, dla realizacji zadań postawionych łowiectwu, przypomnę kolejny raz, zadań w zakresie ochrony środowiska i zarządzania populacjami zwierząt łownych będących dobrem ogólnonarodowym, teren Polski podzielono na obwody łowieckie. Obwody których powierzchnia ma być nie mniejsza niż 3000 ha, a granice ustalone w oparciu o kryteria przyrodnicze. Całość daje spójny, logiczny układ zależności pomiędzy postawionym zadaniem, a ramami prawnymi w których to zadanie ma być realizowane. Ostatnia, wynikająca z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dyskusja o zmianach prawa łowieckiego jest etapem doskonalenia jego zapisów dotyczących relacji pomiędzy właścicielem gruntu, a wykonującymi zadania łowiectwa.
W czasie prac nad nowelizacją ustawy Prawo Łowieckie pojawiły się, słuszne z mojego punktu widzenia, postulaty szerszej przebudowy zapisów niż to wcześniej planowano. Pojawiły się głosy ze środowiska rolników, szczególnie tych jego grup które chciałyby złamania zasady łowiectwa jako zadania ponad własnością gruntu. Pojawiły się też, czego można było oczekiwać, głosy środowisk łowiectwu niechętnych, pragnące ograniczenia polowań. Nie chcę się odnosić do postulatów żadnego z tych środowisk gdyż uważam, że obie grupy pragnął realizować swoje korzyści czy interesy ze szkodą dla zadania o którym pragnę pisać. Słuszne wydaje mi się natomiast „odkurzenie” zapisów prawa łowieckiego, jak również zapisów statutu PZŁ, budowane w oparciu o doświadczenie płynące z ponad 20 letniego okresu działania pod ich zarządem.
Co powinno być „odkurzone” czy może lepiej, poprawione i udoskonalone? W tym miejscu trzeba jasno powiedzieć, że zarządzanie środowiskiem, wymagające harmonizacji działania struktur Państwa na różnych poziomach, instytucji samorządowych, różnych środowisk zainteresowanych materią, myśliwych jest zadaniem niezwykle trudnym. Rozwikłanie tego węzła gordyjskiego możliwe jest jedynie wtedy, kiedy celem działań i rozstrzygnięć formalnych będzie skuteczność w realizacji zdefiniowanych wcześniej zadań, a nie bitwa kompetencyjna czy ludzkie emocje lub interesy.
Praktyczne zadania łowiectwa dotyczące zarządzania środowiskiem naturalnym realizowane są głównie na poziomie kół łowieckich, a co najwyżej na poziomie rejonów hodowlanych. Wynika to jasno z różnorodności lokalnej przestrzeni przyrodniczej, różnej presji człowieka, w tym presji rolnictwa, różnych tradycji lokalnych środowisk itp. Tak rozumiał to też ustawodawca, tworząc obwody łowieckie w oparciu o kryteria przyrodnicze i o powierzchni pozwalającej na prowadzenie, przynajmniej w części przypadków, gospodarki populacjami zwierząt łownych. Na takich powierzchniach sensowne jest prowadzenie planowania łowieckiego opartego o doskonałą znajomość lokalnych populacji, szczególnie dynamiki ich liczebności, również o znajomość konfliktów na linii człowiek/zwierzyna łowna w szerokim tego słowa znaczeniu. Wspaniałą ilustracją tego co piszę niech będzie parę prostych, przykładów naruszenia tej zasady w ostatnich latach.
Toczyła się niedawno mała bitwa dotycząca wprowadzenie zakazu polowania na kuropatwę i zająca w skali całego kraju, motywowana ich podobno upadającą populacją. Atakowały różne organizacje ekologiczne, bronił dość niemrawo ZG PZŁ. Pokazywano publicznie spadającą liczebność wymienionych gatunków winiąc za to presję łowiecką. Konflikt rozstrzygano na poziomie emocji, przepychanki, na zasadzie - kto mocniejszy. Tymczasem, zapewne były i są nadal liczne miejsca w Polsce gdzie „zagrożone” gatunki były/są rzeczywiście zagrożone i tam po prostu nie znajdowały się w planach odstrzału miejscowych kół łowieckich. Były też miejsca, gdzie rozkłady w polowaniach na zające bez trudu przekraczały 50 sztuk dziennie. Osobiście miałem w tym okresie okazję polować na kuropatwy w obwodzie gdzie stan tego rzekomo ginącego ptaka z roku na rok był lepszy i nic temu nie przeszkadzała systematyczna presja łowiecka. Kolejnym, cudownym przykładem zarządzania zza biurka jest też początek walki z epidemią ASF, gdzie przez długi czas, decyzją Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, zakazano prowadzenia polowań zbiorowych na dziki motywując to rozganianem chorych sztuk po całej okolicy!! Takie przykłady można by mnożyć.
Zarządzanie populacjami zwierząt łownych powinno odbywać się w oparciu o lokalnie budowane i lokalnie realizowane plany gospodarki łowieckiej, a nie w oparciu o centralne dyrektywy. Co stoi na przeszkodzie żeby tak rzeczywiście było? Ktoś powie - przecież aktualny Statut PZŁ na liście zadań Okręgowej Rady Łowieckiej umieścił w punkcie 5 - tworzenie kompleksowych planów rozwoju gospodarki łowieckiej na obszarze okręgu-, a w punkcie 10 - Inspirowanie porozumień i tworzenie wspólnych przedsięwzięć, w tym również w zakresie tworzenia rejonów hodowlanych. Ten sam statut w par. 34, w punktach 1 i 2 wskazuje równie wyraźnie podstawowe zadania koła łowieckiego w tym zakresie. Zgoda. Czy więc rzeczywiście koła działają w oparciu o systemowo, w skali Związku/kraju, zorganizowaną inwentaryzację zwierzyny łownej? Czy roczne plany łowieckie są logiczną częścią wieloletnich planów hodowlanych? Czy działają rejony hodowlane integrujące wieloletnie i roczne plany hodowlane kół i dopasowujące je do zmieniającej się sytuacji populacyjnej? Czy mamy zinwentaryzowane przestrzenie użytków ekologicznych które mogą być wykorzystane dla realizacji zadań koła, okręgu czy całego związku? Czy prowadzimy systematycznie ocenę zadań które podejmujemy w skali kół łowieckich, okręgów czy kraju? Prosta odpowiedź brzmi – nie.
Byłem/jestem delegatem mojego koła na ostatni Okręgowy Zjazd Delegatów. Sprawozdanie Okręgowej Rady Łowieckiej liczyło 11 linijek tekstu (!!) i oczywiście nie zawierało nawet słowa na temat realizacji wskazanych wyżej punktów statutu. Szerokie sprawozdanie Zarządu Okręgowego zbudowane zostało natomiast z sumy sprawozdań komisji działających społecznie jako ciała doradcze Rady. Dla dopełnienia obrazu powiem, że 80% 5-letniego budżetu okręgu, liczonego w milionach złotych, przeznaczono na cele administracyjne.
Jednym słowem – nie istnieją rejony hodowlane integrujące działania kół na większym obszarze, nie ma jednolitego systemu inwentaryzacji zwierzyny, w tym nie ma zupełnie systemu inwentaryzacji zwierzyny drobnej, roczne plany hodowlane pozostają pod coraz większym dyktatem administracji Lasów Państwowych mającej przecież ustawowo i statutowo zadanie nadzoru nad planami kół łowieckich, a nie aktywną rolę w ich kreowaniu itd., itp..
Jak problem wygląda w skali kraju? Krótko, bo brak miejsca na szerokie opisy. Stacja Badawcza PZŁ w Czempiniu – miejsce znane zapewne wszystkim polskim myśliwym, miejsce z którym związany jest i był los wielu wspaniałych, oddanych łowiectwu ludzi. To co piszę niżej nie jest zarzutem dla ludzi, jest pokazaniem działania systemowego kreowanego przecież i finansowanego (lub nie) przez zarządzających Związkiem. Jak zapisano na stronie internetowej Stacji jej główną misję? Cytuję dosłownie – „najważniejszym zadaniem Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu od początku lat 90-tych dwudziestego wieku pozostaje prowadzenie tematu – monitoring zwierząt łownych w Polsce”. Pięknie, tylko na czym ów monitoring polega i co z niego, dla praktyki polskiego koła łowieckiego i szerzej Związku wynika? Na czym polega? Znowu cytat – „… źródłem danych monitorowanych jest przede wszystkim krajowa sprawozdawczość łowiecka, ostatnio tzw. roczne plany łowieckie. ….”. Jeżeli dodać do tego ocenę liczebności zwierzyny łownej na terenie „kilkunastu do kilkudziesięciu” innych obwodów, głównie OHZ-etów, zobaczymy jak to zadanie wygląda naprawdę. Wprowadzenie danych z wszystkich ŁOW-ów w Polsce, przypomnę mamy 2500 kół łowieckich, do prostej bazy danych jest praktycznym zadaniem dla sekretarki na około 14 dni roboczych. Jeżeli przyjąć, chyba optymistycznie, że pozostałe dane zbierane są z 30 obwodów łowieckich, to tak zebraną informację uzyskujemy z poniżej 1%, bardzo przecież zróżnicowanej powierzchni obwodów w Polsce. Co więc wynika z tak prowadzonego monitoringu? Odpowiedź pozostawię czytelnikowi. Z innej półki tej samej szafy – bardzo wszystkich czytelników zachęcam do zapoznania się z uchwałami Naczelnej Rady Łowieckiej podjętymi przez ostatnie lata, będących opisem działania tego niezwykle ważnego, powoływanego z tak wielkim wysiłkiem, organu Zrzeszenia.
Jakiego więc Związku potrzebujemy dla sprawnej realizacji zadania które powierzył nam, myśliwym ustawodawca?
Potrzebujemy Związku mocno opartego o trwały fundament jakim są koła łowieckie, mające pewność i długofalową perspektywę dzierżawy obwodów. Zarząd kół muszą sprawować ludzie o zdefiniowanych formalnie kwalifikacjach, mający silne wsparcie w systemowo przygotowanych, opartych o aktualną, praktyczną wiedzę opracowaniach dotyczących różnych aspektów gospodarki łowieckiej.
Potrzebujemy Związku mającego merytorycznie silne, samorządne struktury okręgowe rozliczane corocznie z realizacji zadań statutowych i finansowane przez lokalne środowiska myśliwych.
Potrzebujemy Związku którego centralne struktury wyłaniane są w sposób demokratyczny spośród najlepszych kadr polskich myśliwych, struktury skupione na realizacji zadań Związku obejmujących skalą cały kraj. Struktury, które są rozliczane z konkretnych zadań realizowanych na rzecz Związku i polskiego łowiectwa, finansowane zaś nie w oparciu o wydłużającą się listę etatów ale o katalog zrealizowanych oraz przygotowywanych projektów i wreszcie struktury, które stanowią rzeczywistego, merytorycznego partnera w toczących się dyskusjach o łowiectwie i jego bieżących zadaniach. Potrzebujemy też pełnej transparentności gospodarki finansowej, aktywności organizacyjnej oraz wszelkiej innej.
Czy ministerialny projekt zmiany Prawa Łowieckiego (druk sejmowy nr 1042) procedowany aktualnie w Sejmie daje szansę na realizację choć części z tych marzeń? O tym w następnym tekście.
Wszelkie elementy serwisu (teksty, zdjęcia, filmy, grafika) podlegają przepisom ustawy z 4.02.1994. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody jest zabronione.